W domu szpital, w pracy chorzy wszyscy, którzy chorzy być mogli - tylko ja na posterunku zostałam i w czwartek i w piątek i nawet w sobotę musiałam posterunku pilnować:)
Nie odpuszczałam mimo wszystko mojej maszynie i w pracowni światło do 2 w nocy świeciło a ja zszywałam, wypychałam i od czasu do czasu spoglądałam na e-maile z uwagi na to, że okres przedświąteczny rozpoczęty i zamówienia pojawiają się w każdej chwili.
I przyszedł e-mail od klientki, która zakupiła w moim butiku podusię i kocurka (właśnie muszę uszyć kocurki, bo wszystkie się rozbiegły gdzies w świat:)). E-mail był przesympatyczny, Pani dziękowała mi za słodką podusię (jak nazwała ją jej córeczka) i kotka i napisała, że szyję piękne rzeczy z sercem i gustem i że z pewnością odwiedzi jeszcze mój sklep...
Kiedy kończyłam czytać, tekst już mi się rozmywał i czułam jak ciepło rozpływa się wokół mojego serduszka - to było tak miłe, że nie potrafiłam się powstrzymać... Uśmiechałam się do siebie, płacząc ze wzruszenia i myśląc "widzisz - twoje szczęście daje komuś szczęście..." Ucałowałam skończoną właśnie Mikołajkę (jak mam w zwyczaju robić) i pomyślałam sobie, że dla takich chwil, dla takich ciepłych słów warto siedzieć w pracowni do 2 w nocy, warto wycinać zszywać, wymyślać, tworzyć i dzielić się z innymi. Cudna sprawa!
Mnie póki co nic nie dopada, ani angina, ani wirusy - twarda jestem albo mutant jakiś się za mną czai, ale to nic, nie boję się! Pracuję dzielnie bo zaprzyjaźnione człowieki już pytaja o świąteczne dekoracje a ja obiecuję że do końca listopada pokażę wszystko co na półkach siedzi i wisi na wieszaczkach bo teraz nie wszystko skończone, nie wszystko sfotografowane... ale to co sfotografowane pokazuję już dziś (i świąteczne i nie świąteczne)
A tymczasem pozdrawiam cieplutko a w szczególności Panią Justynę i Zosię:)
![]() |
serducho z juty |
![]() |
girlanda z juty |
![]() |
aniołek dla mojej chrześnicy |
![]() |
dzidziulek - prezent ślubny |