czwartek, 1 grudnia 2016

No i nadszedł...Grudzień

 
Jakoś nie chciałam wcześniej o Świętach....bo mówiąc najogólniej nie czuję klimatu kolędowania w listopadzie, wyciągania i rozstawiania Mikołajów i choinek na patiach centr handlowych (na szczęście ostatnio rzadko tam bywam to i omija mnie ta "przyjemność"). Za to Grudzień choćby nawet 1-wszy to dla mnie dopiero czas przygotowań i oczekiwania i wszystko wtedy lepiej „smakuje” i Chris Rea brzmi już wtedy zupełnie cudownie:)
Rękodzielnicy i twórcy hand madu niestety w klimacie Świąt bywają już od wczesnej jesieni, bo przecież produkcja ręczna wszystkich tych przepięknych rzeczy tworzonych z wielką dokładnością i z sercem wymaga mnóstwa czasu. Ja niestety w tym roku zaczęłam pracować nad ofertą świąteczną dopiero od końcówki października (stąd moje zarwane nocki), ale ponieważ mocno się zmobilizowałam to coś znaleźć dla siebie można:)
Ważne żeby nie zwariować! Ja z dzieciakami wywiesiliśmy nasz kalendarz adwentowy i od dziś, no może od jutra dzień po dniu będziemy przygotowywać się do tego najważniejszego dnia w roku... Uporządkujemy (mam nadzieję, że się uda) zabawki, zrobimy przegląd szaf, najkrócej mówiąc - posprzątamy nasz kochany domek i ubierzemy choinkę przed nim w drobne żółciutkie lampki. Dla naszych najbliższych, przygotujemy zrobione naszymi łapkami prezenty – takie nasze „home made”, nie kupione za 50, 100 czy 200 zł – kto da więcej!!!, na domowej choince zawiesimy uszyte rzecz jasna przez nas dekoracje i poczekamy na najważniejszy prezent: na dzidziusia w żłóbku, bo to przez tego malutkiego całe to zamieszanie, oby w tym szaleństwie nie zapomnieć o Nim...
Mam nadzieję, że się uda bo szaleństwa tak zupełnie nie da się ominąć, jest przyspawane do wszystkich Świąt – do tych szczególnie:) i czai się wszędzie i na każdym kroku.
Ja z tych wszystkich świątecznych przygotowań i pilnych spraw lubię najbardziej piec pierniczki z moimi dziewczynami i szyć świąteczne ozdoby :) Poniżej dowód, to chyba wszystko co w tym roku powstało w moim malutkim pomieszczeniu zwanym dumnie "pracownią" a co faktycznie pracownią jest, bo pracy tam się wykonuje baaaaaardzo dużo i do późna, a więc proszę oto moja propozycja kontra chińskie śmierduszki :)))































No a teraz wszystkim i sobie również życzę w miarę spokojnego Grudnia:))))
Buziaki.

niedziela, 20 listopada 2016

Poryczałam się...

Ubiegły tydzień minął mi pod znakiem "choróbska wszelkie łączcie się!" Nie wiem jak to jest, ale jak się przyczepi jakieś dziadostwo to już następne wirusiska jak magnez....
W domu szpital, w pracy chorzy wszyscy, którzy chorzy być mogli - tylko ja na posterunku zostałam i w czwartek i w piątek i nawet w sobotę musiałam posterunku pilnować:)
Nie odpuszczałam mimo wszystko mojej maszynie i w pracowni światło do 2 w nocy świeciło a ja zszywałam, wypychałam i od czasu do czasu spoglądałam na e-maile z uwagi na to, że okres przedświąteczny rozpoczęty i zamówienia pojawiają się w każdej chwili.
I przyszedł e-mail od klientki, która zakupiła w moim butiku podusię i kocurka (właśnie muszę uszyć kocurki, bo wszystkie się rozbiegły gdzies w świat:)). E-mail był przesympatyczny, Pani dziękowała mi za słodką podusię (jak nazwała ją jej córeczka) i kotka i napisała, że szyję piękne rzeczy z sercem i gustem i że z pewnością odwiedzi jeszcze mój sklep...
Kiedy kończyłam czytać, tekst już mi się rozmywał i czułam jak ciepło rozpływa się wokół mojego serduszka - to było tak miłe, że nie potrafiłam się powstrzymać... Uśmiechałam się do siebie, płacząc ze wzruszenia i myśląc "widzisz - twoje szczęście daje komuś szczęście..." Ucałowałam skończoną właśnie Mikołajkę (jak mam w zwyczaju robić) i pomyślałam sobie, że dla takich chwil, dla takich ciepłych słów warto siedzieć w pracowni do 2 w nocy, warto wycinać zszywać, wymyślać, tworzyć i dzielić się z innymi. Cudna sprawa!
Mnie póki co nic nie dopada, ani angina, ani wirusy - twarda jestem albo mutant jakiś się za mną czai, ale to nic, nie boję się! Pracuję dzielnie bo zaprzyjaźnione człowieki już pytaja o świąteczne dekoracje a ja obiecuję że do końca listopada pokażę wszystko co na półkach siedzi i wisi na wieszaczkach bo teraz nie wszystko skończone, nie wszystko sfotografowane... ale to co sfotografowane pokazuję już dziś (i świąteczne i nie świąteczne)
A tymczasem pozdrawiam cieplutko a w szczególności Panią Justynę i Zosię:)

 
serducho z juty
girlanda z juty


aniołek dla mojej chrześnicy

dzidziulek - prezent ślubny















no to teraz troszkę świątecznych... miłego oglądania. Całuję Ola:)